Odcinek 2 - Canberra, Melbourne
i
Dzień 10 - 9 X wtorek - Canberra
Miało być tak, że jedziemy prosto
w Góry Śnieżne aby zdobyć Górę Kościuszki.
Niestety okazuje się, że o tej porze roku (ani zima ani
lato) Sydney nie ma połączeń autobusowych z Górami
Śnieżnymi i jedyne co możemy zrobić to pojechać
do Canberry, skąd będzie dużo bliżej. Wsiadamy
więc o 9:00 do autokaru linii Murrays na głównym dworcu
w Sydney i o godz. 12:30 jesteśmy już w stolicy. Miejsce
noclegowe w schronisku YHA załatwiliśmy już w Sydney
w tamtejszym schronisku (w każdym schronisku YHA w Australii
można zamówić i opłacić nocleg w dowolnym innym
schronisku YHA), więc mamy czas na spokojny spacer po mieście.
Można powiedzieć, że różnica między Sydney
a Canberrą jest ogromna. Canberra
sprawia wrażenie małego miasteczka, ale widać, że
jest zbudowana w sposób bardzo przemyślany, nie ma żadnych
korków na ulicach, nie widać wysokich wieżowców, dużo
zieleni. Politycy zbudowali tu sobie bardzo miłe miejsce, ale
chyba nie chcielibyśmy tu mieszkać: za pusto i za spokojnie
Z miejsc wartych uwagi można wymienić nowy budynek parlamentu,
którego dach jest tak idealną częścią okolicznych
trawników, że jeśli podejdzie się z niewłaściwej
strony to można w ogóle nie zauważyć budynku. Warta
wspomnienia jest również fontanna Captain Cook Memorial Jet
na jeziorze Griffin. Fontanna tryska w górę na wysokość140,7m.
Za to największą atrakcją na jaką mieliśmy
szczęście trafić był festiwal kwiatów Floriade
z kwietnikami, w których tulipany ułożono w różne
kształty symbolizujące XX w.
Wieczorem okazja do podziwiania schroniska młodzieżowego,
w którym oprócz standardowo dostępnych udogodnień w postaci
lodówki, mikrofalówki, tostera, automatu z wrzątkiem i naczyń
można za darmo poczęstować się herbata i kawą.
Jesteśmy w szoku. Cywilizacja.
Dzień 11 - 10 X środa - Canberra - Thredbo
Rano darmowy busik przewozi nas ze schroniska do centrum Canberry.
Stamtąd jedziemy już do Thredbo
małym busikiem wiozącym razem z nami 3 pasażerów.
Po drodze kierowca pobiera opłatę za wejście do Parku
Narodowego: 6 AUD na głowę. Głównym celem tej części
wyprawy jest "zdobycie" Góry Kościuszki. Pogoda jest
piękna, z Thredbo widać ośnieżone szczyty gór.
Góry Śnieżne nie dają się porównać do Wysokich
Tatr: mimo podobnej wysokości są dużo bardziej płaskie,
troche może przypominają Karkonosze. Miasteczko Thredbo
jest prawie puste, w schronisku YHA jesteśmy sami. Robimy tylko
mały spacerek z piknikiem nad rzeczką Thredbo River, bo
jest już za późno na wjazd wyciągiem na górę,
dojście na szczyt i powrót na dół przed zmrokiem.
Motto na wieczór jest wywieszone w schronisku na ścianie:
"Everyone wants
to change the world
but who wants to do the washing
up?
Make a difference, wash up your
own plates, pots etc.
Today the kitchen
Tommorow the world."
Nic dodać nic ująć.
W schronisku mamy pokój 2 osobowy z piętrowym łóżkiem.
Robimy przemeblowanie i stawiamy łóżko z piętra obok
tego na dole.
Dzień 12 - 11 X czwartek - Thredbo
Nici ze zdobywania Góry Kościuszki: cały dzień pada.
Siedzimy w schronisku, śpimy i czytamy australijskie książki
dostępne na miejscu. Robimy tylko mały spacerek do sklepu
na zakupy. Monika ugotowała potrawkę z kurczaka. Przynamniej
obiad był dobry.
Podobno w Jindabyne nie pada.
W schronisku znależliśmy fajną książkę
dla dzieci od 10 do 14 lat. Tytuł "Australopedia".
W sam raz dla nas bo napisana jest prostym językiem i sporo
się można dowiedzieć.
Pomimo deszczu cały czas czynny był wyciąg. Ciekawe
tylko kto nim jeździł? W przewodniku piszą, że
pracuje on 365 dni w roku i pogoda nie robi mu różnicy.
Dzień 13 - 12 X piątek - Thredbo, Canberra
Dziś dla odmiany pada deszcz ze śniegiem, na przemian
z gradem. Siedzimy więc zrezygnowani w schronisku czekając
na austobus do Canberry (14:45). Niestety żeby dostać
się do Melbourne musimy najpierw wrócić do stolicy.
O 17:30 jesteśmy w Canberrze. Autobus do Melbourne wyjeżdża
o 20:45 więc mamy sporo czasu. Idziemy do parku zjeść
kolację na ławeczce. Po kolacji miła niespodzianka:
z ukrycia wychodzą małe zwierzątka trochę podobne
do... szczura i mają wyraźnie ochotę na banana. To
nasze pierwsze miłe spotkanie z pałankami
(ang. possum).
Potem z autokaru podziwiamy piękne południowe gwiazdziste
niebo z Krzyżem Południa. Cudowne.
Dzień 14 - 13 X sobota - Melbourne
Na dworcu w Melbourne jesteśmy o 6:30. Jedziemy od razu tramwajem
do schroniska YHA na Chapman Street i rezerwujemy kolejne 2 noce
w pokoju 2 osobowym. Chcemy zostać w okolicach Melbourne w
sumie 4 dni. Po śniadanku wyjeżdżamy do CBD żeby
zobaczyć trochę miasta. Melbourne robi na nas bardzo dobre
wrażenie, wcale nie gorsze niż Sydney. Wszędzie czysto,
drapacze chmur równie wysokie, a ludzie bardzo mili: jakaś
pani przy Chapman St. zatrzymała swój samochód aby zapytać
nas czy czasem nie zbłądziliśmy, bo widzi,
że patrzymy na mapę.
Ogórd botaniczny (Royal Botanic Garden) jest przepiękny, najpiękniejszy
jaki widzieliśmy. Szkoda tylko, że jest trochę pochmurno.
Po południu jedziemy na St. Kilda Beach. Jest tam zachęcająco
wyglądający lunapark, ale zaczyna padać i rezygnujemy
z szaleństw.
Dzień 15 - 14 X niedziela - Great Ocean Road
Wybieramy się z wycieczką
na Great Ocean Road. Na początek
przyjemna niespodzianka: nie dość, że nie trzeba
wychodzić ze schroniska aby zamówić wycieczkę, to
autokar podjeżdża pod nas pod samo schronisko. Kierowca
robi objazd rano po mieście i zbiera wycieczkowiczów (wie kogo
szukać bo ma listę), którzy potem w wyznaczonym miejscu
przesiadają się do właściwego autokaru. Samo
Great Ocean Road jest bardzo ładną i bardzo długą
drogą, ale największe wrażenie robi Port
Campbell National Park z kilkoma przepięknymi punktami
widokowymi, m.in. 12 Apostels,
Lord Ard Gorge, London Bridge. Samo Port Campbell jest małą
wioską z ok. 120 stałymi mieszkańcami i jakimś
milionem zwiedzających rocznie. Park narodowy jest dobrze zorganizowany
(podziemne przejścia dla pieszych, tabliczki z opisami). Zwiedzanie
możliwe jest jednak tylko samochodem lub wycieczką autokarową
- ze względu na odległości.
W ciągu całego dnia przejechaliśmy autokarem ok.
600 km.
Dzień jest jakiś "śpiący", bo na początku
większość pasażerów autokaru spała (łącznie
z nami), aż kierowca się dziwił, że wydajemy
pieniądze na wycieczkę, a potem śpimy.
Dzień 16 - 15 X poniedziałek - Phillip Island - pinguin
parade
Dzień przeznaczony na Wyspę
Filipa i paradę malutkich pingwinków. Wyjazd ok. 13:30 ze Swanson
St. Najpierw przejeżdżamy przez dzielnicę St. Kilda,
potem wdłuż plaży obok ładnych i drogich willi
zmierzamy do farmy strusi, owiec i kangurów (lokalna atrakcja dla
zamorskich turystów). Potem kolejna atrakcja (już na Phillip
Island): Koala Conservation Centre i Świat Fok (zaczeło
padać i żadnych fok nie widzieliśmy).
Parada pingwinów zaczęła się ok. 18:30 i trwała
przez godzinę. Lało jak z cebra, ale pingiwniątka
nic sobie z deszczu i tłumu ludzi nie robiąc wychodziły
z morza do nocnych kryjówek. Widzieliśmy je naprawdę z
bardzo bliska. Zupełnie fantystyczne.
Potem kierowca zawozi nas do Cowes, gdzie w chińskiej restauracji
jemy pyszny i wcale nie ostry obiad.
Na koniec oczywiście aurokar odwozi wszystkich do ich miejsc
noclegowych.
Dzień 17 - 16 X wtorek - Melbourne
Z samego rana wyprawa rowerami ze schroniska na Chapman St. do
Royal Garden. 1,5h jeżdżenia rowerami (można je za
darmo wypożyczyć w schronisku), trochę kłopotów
ze znalezieniem drogi powrotnej i ok. 13:00 wyprawa do miasta. Najpierw
pyszny indyjski obiad (Traditional Indian Combo) w Queen Victoria
Market. Trochę ostry! Ha!
Potem Melbourne Aquarium. Robi mniejsze wrażenie niż to
w Sydney. Piękne okrągłe akwarium rafowe, 2800 litrowe
akwarium w samochodzie (Honda) i na deser ogromne 2,2 mln litrowe
akwarium z rybami z Oceanu Południowego (Arktycznego): olbrzymie
płaszczki, rekiny i mnóstwo innych "śledzi").
Wieczorem o 20:00 z żalem opuszczamy Melbourne w kierunku Sydney
(przez Canberrę).
Dzień 18 - 17 X środa - Sydney
O 8:00 jesteśmy już na dworcu Sydney Central. Stamtąd
do Kogarah. U Anity jeszcze wszyscy spali (9:30) więc ich budzimy.
Ten dzień jest relaksujący: pranko, plaża nad Botany
Bay, drzemka po południu.
Wieczorem Anita zamawia nam taksówkę na jutro rano do Sydney
Domestic Airport.
Czas na bardziej tropikalne i egzotyczne klimaty: Wielka Rafa Koralowa
i Czerwone Centrum.
CDN.......
|