Odcinek 8 - opublikowany 27.06.2002. (rano) - SMS z Bega
Wyprawa Radka - relacja bezposrednia
|
|
Wstep |
> |
Pomysl,
poczatki, wizy, bilety |
> |
Australia,
z czym to sie je? |
> |
Zbieranie
kwitow |
> |
Jak
pokonac te trase? |
> |
Dzien
wyjazdu |
> |
A
jednak kraina Oz naprawde istnieje |
> |
Za
kolkiem, z Sydney do Bega |
> |
SMS
z Port Fairy, Jedziemy dalej |
> |
Adelaide |
> |
Miasteczko
jak Alice Springs |
> |
SMS
ze szczytu Uluru, Dziennik z Alice |
> |
SMS
znad oceanu, Z Czerwonego Centrum do tropikalnych plaz |
> |
SMS
z drogi, brzegiem Pacyfiku w dol, Rozkosze i cuda |
> |
SMS
z punktu wyjscia, |
> |
SMS
z Frankfurtu - Europa, Europa!!
SMS z Poznania - Godzina powrotu
Juz w domu |
> |
Zakonczenie
i podsumowanie |
|
Spalismy w Bega, jest bardzo
zimno, szron na trawie. Wieczorem chcemy byc w Melbourne. W Adeli
tez taka zima?
Notka informacyjna o Bega (nie byla czescia tego SMS-u):
Bega to miasteczko polozone
na Princes Highway, w polowie drogi pomiedzy Syndey, a Melbourne,
w stanie Nowa Poludniowa Walia. Populacja - 4300 mieszkancow. Bega
jest znana z produkcji sera. Miasteczko jest bardzo ciekawie polozone,
kilkanascie kilometrow od tak zwanego Szafirowego Wybrzeza, a jednoczesnie
bezposrednio na trasie do niedalekich Gor Snieznych (Snowy Mountains).
Chyba dlatego naszym bohaterom bylo tam tak zimno.
W Bega znajdziesz dlugi
most nad rzeka o tej samej nazwie, male muzeum, winiarnie i fabryke
sera, ktora mozna zwiedzac. W poblizu znajduje sie Park Narodowy
Mimosa Rocks oraz wodospady Mumbulla, gdzie mozna lowic ryby, urzadzac
piesze wedrowki i zazywac kapieli (dobry pomysl w srodku zimy).
W niedalekiej wsi Bemboka
znajduje sie zajazd pod nazwa "Alec Mudie's Federal Hotel",
znany z tego, ze jego zalozyciel posiadal gadajacego kruka. Istnieja
opisy wyczynow tego ptaka, polegajace na dopijaniu resztek piwa
z kufli, co czesto prowadzilo do tego, ze chodzil po barze chwiejnym
krokiem. Pewnego razu wlasciciel narysowal kreda linie na szynkwasie
i kazal krukowi przejsc po niej. Po kilku nieudanych probach, ptak
podobno zwrocil sie do niego w te slowa: "Alec, poloz mnie
spac. Jestem pijany jak sowa!".
W Bega znajduja sie
4 hotele/motele i 2 caravan parki.
Odcinek 9 - opublikowany 28.06.2002. - Za kolkiem, z Sydney
do Bega
26.06.2002.
Jednak nie dane bylo nam sie wyspac. Jak za dotknieciem czarodziejskiej
rozdzki, gdy tylko zapadl wieczor, czyli okolo 18.00, na ulice Kings
Cross, gdzie polozony jest nasz hostel wylegly zastepy rozwrzeszczanych
meneli, lekko juz podstarzalych prostytutek i wszelkiego elementu.
Sympatyczna ulica, pelna sklepikow, kawiarenek internetowych I knajpek
w jednej chwili zmienila sie w miejsce tak nieprzyjemne, ze czmyhnelismy
czym predzej do hostelu, poganiani jakimis niezrozumialymi zaczepkami.
Okno pokoju, mimo ze szczelnie zamkniete wpuszczalo wrzaski, zawodzenie
kobiet i dziwne halasy.
Zmeczenie wzielo jednak gore, zasnelismy ale zmiana stref czasowych
przypomniala o sobie o 4 rano (u nas 20). Oczy jak spodki I po spaniu.
Opuscilismy hostel i pociagiem ze stacji Kings Cross przejechalismy
do Sydney Central i dalej po przesiadce do Mascot (4,20 A$ za os.).
Tam w zlokalizowanym w poblizu stacji budynku ma swoja siedzibe
firma Britz, od ktorej pozyczalismy samochod.
W srodku, w biurze czekala na nas niespodzianka w postaci przemilej
pani Teresy, Polki od 14 lat mieszkajacej w Sydney. Gdy ujrzala
moje prawo jazdy usmiechnela sie i odezwala po polsku. Jak milo
znienacka uslyszec swoj jezyk i to z ust tak milej osoby. Pogadalismy
troche o naszych planach, o Australii i umowilismy sie na spotkanie
po naszym powrocie do Sydney przed odlotem. Bardzo sympatycznie.
Nadeszla chwila, gdy zasiadlem za kolkiem naszej (na 7 dni) Toyoty
Corolli. I okazalo sie, ze nie jest tak zle, jak sobie wyobrazalem.
Wprawdzie caly czas prowadzac samochod mam wrazenie ze cos nie gra,
ale przy odrobinie skupienia mozna zalapac o co chodzi w tym jezdzeniu
pod prad.
Princes Highway wyruszylismy na poludnie. Wkrotce po lewej rece
pojawil sie ocean, przepieknie turkusowy, i towarzyszyl nam dzielnie
przez wiekszosc drogi. Byla swietna pogoda, slonecznie i cieplo,
ok. 20 C. Tak jak u nas w maju. Super zima, nie? Nastraja pozytywnie
do zycia.
Pierwszy przystanek w Kiama, miasteczku sielkim-przyjacielskim,
slynnym z dwoch wodotryskow Blowhole i Big Blowhole. Przy sprzyjajacych
warunkach woda tryska z wiekszego z nich na wysokosc ok. 60 m, zlewajac
zgromadzona gawiedz od stop do glow. Niestety, warunki dzis nie
byly najlepsze, wiatr wial od ladu w kierunku oceanu i byly niewielkie
fale. A to potezne fale, wplywajac pod rzezbe skalna wypychaja pod
cisnieniem wode w gore przez wydrazony silami natury komin. Szkoda,
maybe next time.
Ruszylismy dalej. Princes Hwy (Highway) ma wiele oblicz, z dwupasmowki
potrafi zmienic sie nagle w waska droge bez poboczy, przez caly
czas jednak jest gladka i swietnie oznaczona. Poprowadzila nas do
Nowra.
Tam kolejna niespodzianka, prawdziwy market Aldi, taki jak doskonale
nam znany z Niemiec. Nie wiedzialem, ze macki braci Aldi siegaja
tak daleko. Dalismy im zarobic. Z zapasem jedzenia na nastepne dni,
salatka z owocow morza od Woolwortha i swiezutkim pieczywem z malej
piekarni ruszylismy dalej na poludnie.
Jazda jest bardzo przyjemna, ruch niewielki. Wiekszosc tubylcow
chyba wybiera Hume Hwy do Melbourne, wiodacej przez interior. Kierowcy
tez nie dali powiedziec o sobie zlego slowa, jezdza jak po sznurku,
zadnego wyprzedzania na trzeciego, potwornych predkosci, wszystko
wedlug znakow.
Za Ulladulla zatrzymalismy sie przy wjezdzie na plaze, na lunch.
Cos niesamowitego, siedzielismy na wydmie wcinajac owoce morza,
przed nami ocean, po horyzont plaza i ani zywego ducha. Gdybym tego
nie widzial, powiedzialbym: ale kicz. Ale naprawde bylo pieknie,
wierzcie mi.
Zrobilismy dzisiaj ok. 400 km od Sydney, po zapadnieciu zmroku
zmeczenie wzielo gore. Dojechalismy do Bega, gdzie zakotwiczylismy
sie w sympatycznym schronisku YHA, za 30 A$ w dwojce. Mily staruszek
prowadzacy przybytek wyraznie ucieszyl sie na nasz widok. Jestesmy
tu pierwszymi goscmi od niedzieli, a pierwszymi Polakami od 4 lat.
Malo podrozujemy, z tego wynika.
Zima dala znac o sobie, jest bardzo zimno na zewnatrz, ok. 3 C,
w srodku pewnie niewiele wiecej. Tu nigdzie nie ma ogrzewania! Dziadek
dal nam dodatkowe koce i cos w rodzaju farelki, troche to dmucha,
ale bardziej halasuje. Nic to, niestraszne nam mrozy, jutro jedziemy
dalej, moze az do Melbourne? Czas pokaze.
A na razie obejrze mecz. Wreszcie mistrzostwa o normalnej porze
- 21.30, a nie kolo poludnia, jak w Europie. Brazylia czy Turcja?
Bylo juz pare niespodzianek, zaraz sie okaze.
|